piątek, 28 września 2012

Czas na premierę.



fot.Adam Fisz



Po ostatnich wydarzeniach związanych z Dworem Artusa nachodzi mnie iście szelmowska myśl: to jest spisek. Bo jak rozsądnie wytłumaczyć fakt, że jak tylko coś chcemy od instytucji podległej Magistratowi, to jest kanał wielkości Panamskiego. Ze wszystkimi innymi, tymi od Marszałka, jak Teatr Horzycy, który bardzo nam pomaga czy Muzeum Etnograficzne, nie miewamy żadnych problemów. Straż Pożarna nam pomogła, Komenda Wojewódzka Policji, Wojsko Polskie zastrzeliło nam Hitlera. Wiele, bardzo wiele instytucji. Wszystko za free i po jednym telefonie. A ci miejscy, jak się zabrali do kopania dołków, to aż furczy, aż się pot dołko-kopaczom leje strumieniami z ich szlachetnych lic. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pozbawiony możliwości przejścia po czerwonym dywanie w świetle reflektorów pod rękę z różnymi ważnymi dyrektorami prosto na premierę, zaprzągłem mózg do pracy. No i cud. 10 minut i wymyśliłem. Później usiadłem przed lustrem i głaskałem się sam po główce, przez godzinę wciąż jak mantrę powtarzając:  Jaki ty Marcinku „jęteligętny” jesteś, a jaki kreatywny, a jaki wspaniały, że ho, ho. Pomysł na premierę filmu mam tak cudny, że aż nikomu nie zdradzę. Będzie to trudne, bo zachęcić do współpracy muszę kilka osób, także chyba jednak ściemniam.
Rzecz wyglądać będzie tak: premiera 23 listopada o godz.19.00 w Kinie Centrum w CSW. Niestety tylko 140 miejsc. Oprócz tego w tym samym dniu, o tej samej godzinie pokażemy też film w innych miejscach. Będzie np. wyświetlany w Kontrapunkcie, Kawalerce, Dwóch Światach, ale też i w Areszcie, w szkole i we wszystkich miejscach, w których się da. Do wyboru do koloru. Jak ktoś ma ochotę zrobić premierę u siebie w domu, to zapraszam. Warunek jest jeden: trzeba mieć oprócz możliwości wyświetlania również kamerkę internetową i Skypa, aby łączyć się z salą kinową CSW.
Zapraszam.


niedziela, 23 września 2012

A kuku – Gładych powraca.





A kuku – Gładych powraca. No, bo nie da się milczeć jak w koło hucpa, warcholstwo i szalejący cykliści. Tyle ciekawych tematów dla takiego wrednego typa jak ja się pojawia co rusz, a ja nic. Milczę, a gdzie powinność wobec społeczeństwa, wobec przyszłych pokoleń. Jakie nudne stały się kawki w urzędach i śniadania w niektórych domach, gdy nie ma co poczytać, gdy jad z bloga Gładycha się nie sączy w świetle porannych promieni. Ponury widok, a więc czas pokonać lenistwo i przystąpić ponownie do pisania. Szkoda, aby taki talent literacki miał się zmarnować.
Zacznę od doniesień z frontu produkcji filmowej. Ostatnio do koalicji antypanoptikonowej dołączyła kolejna instytucja miejska - Dwór Artusa. Panu Dyrektorowi się mój charakter nie podoba, to i mnie pogonił. Wprawdzie nie wyjaśnił, co we mnie jest tak bardzo francowatego, że aż mnie przestał lubić, ale to jego dyrektorskie prawo i w dodatku pryncypał pochwali, medal przypnie. I tym sposobem ostatni urzędnik w Toruniu przestał się ze mną zadawać. Jakoś focha p. Dyrektora przeżyję, gorzej jednak z planami dotyczącymi filmu. W Dworze Artusa planowaliśmy premierę filmu, tę oficjalną. Drugą zamkniętą – prapremierę dla aktorów, statystów i ekipy chcieliśmy zrobić na dwie godziny przed tą oficjalną artusową  w Baju Pomorskim. Teatr ten ma całkiem inne możliwości techniczne jak Dwór Artusa i obejrzenie filmu w dwóch takich miejscach daje możliwość ewentualnych korekt potrzebnych do dalszej dystrybucji. Innym powodem zorganizowania dwóch pokazów jest niebotyczna ilość ludzi, których powinniśmy zaprosić. Skoro w filmie pojawiło się ponad 200 osób i każda z nich przyjdzie z osobą towarzyszącą, to gdzież miejsce dla pozostałych, chociażby mojej ciotki.
No niestety z naszych planów nic nie wyjdzie. Baj okazał się za drogi, a z Dworu Artusa mnie pogonili. I teraz wychodzi, że premierę będę w Bydgoszczy musiał robić. A w Toruniu pierwszy pokaz filmu odbędzie się chyba dopiero po wyborach.

wtorek, 11 września 2012

Już czas.






Oznajmiam, że w dniu dzisiejszym tj. 11 września 2012r będąc w stanie absolutnej poczytalności ku radośni niektórych i smutkowi innych, zaprzestaję prowadzenia tego bloga. Rzucam tę robotę w cholerę i idę na pisarską emigrację. Decyzję tę podjąłem z przyczyn całkowicie zależnych ode mnie i sobie tylko wiadomych. Jednocześnie informuję, że żałoba z tego powodu nie obowiązuje, a stypę urządzę sobie sam.

poniedziałek, 10 września 2012

Najlepszy post Gładycha



Najlepszy post Gładycha polega na tym , że nic nie napisze.Sami coś napiszcie. Spierać się chcę, kłócić,opieprzać.

niedziela, 2 września 2012

Drżyj Europo



Nastał wrzesień, miesiąc klęsk.73 lata temu „wróg napadł na Polskę z kraju ościennego”. Szybko ponieśliśmy klęskę. 17 dni później kolejna nas dopadła. Wczoraj, 1 września 2012 roku zmarła za sprawą Eurokomuny ostatnia wolframowa żarówka na kontynencie. Klęskę poniósł wolny rynek i zdrowy rozsądek. Zwyciężyło lobby producentów i głupota urzędników z Brukseli. Niniejszym wynalazek Swana i Edisona przeszedł do historii. I to wcale nie koniec. Nam też się szykuje totalna klęska. Przewiduję, że już pod koniec miesiąca nastąpi całkowity upadek toruńskiej kultury. A przynajmniej jej sporej części. I to znowu za sprawą Unii, gdyż finansuje to wydarzenie. 20 września nasz autochtoniczny kwiat kultury wsiądzie do pociągu i wyruszy w 47- dniową podróż. Znany nam doskonale Instytut B-61 powiększony o artystów z innych krajów, wsiądzie do pociągu w Tallinie, aby po przejechaniu 7000 kilometrów wysiąść w Portugalii. Ilu jednak z niego wysiądzie? Ilu przeżyje? Jak tak długa podróż wpłynie na ich masę mięśniową, układ kostny i nerwowy, ale przede wszystkim, jakie skutki odczują ich wątroby? Nagromadzenie w jednej zamkniętej przestrzeni tylu osobowości grozi wybuchem. Faktem jest, że Instytut działa na pograniczu sztuki i nauki i może chodzi o kolejne eksperymenty naukowe, jakieś zderzenia Hadronów czy spacer po krawędzi Horyzontu Zdarzeń lub doświadczenia z pogranicza psychologii. Przecież jak do jednego pociągu wsiądzie dwóch artystów, ambicjonalnie skłóconych tak jak to bywa w małych środowiskach, to coś się musi wydarzyć. I nawet gdyby jeden siedział w ostatnim wagonie, a drugi zaraz za lokomotywą, to znając ich umiejętności do zaginania czasoprzestrzeni i tak się zderzą. A będzie ich tam więcej niż dwóch.
W trosce o toruńską kulturę wszyscy, którzy mają ją na sercu powinni się złożyć na opłacenie dodatkowego wagonu, najlepiej towarowo-osobowego. W części towarowej należałoby nagromadzić wielkie ilości soku z ogórków i polopirynę. Na kanapach natomiast trzeba by posadzić ze 2 psychologów, negocjatora policyjnego, lekarza od wątroby, higienistkę i na wszelki wypadek oddział komandosów. I mogą jechać – drżyj Europo artyści jadą.