Jest w Polsce kilka osób, które
wypowiadając słowa potrafią doprowadzić emocje Polaków do wrzenia. Nonszalancko
chlapnięta myśl gdzieś na łamach gazety czy portalu nagle wywołuje w rodakach panikę,
przypominającą tę wywołaną wśród mieszkańców New Jersey po nadaniu radiowego
słuchowiska „Wojna światów” autorstwa Herberta Georga Wellesa. W 1938r audycja
przygotowana przez innego z kolei Wellesa (tym razem Oscara), pod tym samym
tytułem, wygoniła z domów mieszkańców tego małego stanu w USA na ulicę. Tłumnie
wylegli z bronią w ręku w poszukiwaniu Marsjan celem wystrzelania obcych. W
obronie ludzkości, rzecz jasna. Tym razem, trochę na mniejszą skalę w naszej
kochanej ojczyźnie reakcję taką wywołały słowa Jurka Owsiaka wypowiedziane w
jakimś wywiadzie: „Boję się zniedołężnienia. A najbardziej dysfunkcji, o
których człowiek nie wie, jak demencja, alzheimer. Te choroby dotykają nie
tylko seniora, ale wszystkie osoby, które żyją w jego otoczeniu, często wręcz
degradują całe rodziny. W takich momentach pojawia się ostrożnie podejmowany u
nas temat eutanazji. Ja bym się nie bał rozpocząć dyskusji na ten temat.
Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem - eutanazja to
dla mnie pomoc starszym w cierpieniach”. Cytat jak cytat, nic w nim rewolucyjnego. Osobisty
pogląd człowieka, który potrafi wątpić, poszukiwać odpowiedzi i zastanawiać się
nad sensem życia. U ludzi abstrakcyjnie myślących to rzecz normalna. Tymczasem
te słowa wywołały istną burzę. Staruszkowie pochowali się po domach przed
wolontariuszami WOŚP-u w obawie o własne życie. Nagle okazało się, że sprzęt
medyczny, na jaki Orkiestra ma kwestować, to narzędzia zbrodni. Ssaki
elektryczne i akumulatorowe mają służyć do wysysania duszy. Z kolei pompy
infuzyjne i żywieniowe do powolnego podawania trucizny. To jest dopiero „Wojna
Światów”. Wolontariusze kontra „młodzi inaczej”. Jeden z Senatorów PO – Jan Filip
Libicki tak się nawet zapędził w tym wojowaniu, że w geście rejtanowskim rzucił
te roboty w pierony. Nie będzie pomagał Orkiestrze i wycofuje swoje poparcie. I
żeby decyzję tę uzasadnić intelektualnie, walnął moralitet na swoim blogu. A w
nim czytam: „I właśnie dlatego,
otwieranie tej dyskusji o wyjęciu korka z puszki Pandory jest najgłębiej
niewłaściwe.” Pan Senator, były członek PIS a obecnie PO, z wykształcenia
historyk wetknął w glinianą beczkę Pandory /potocznie nazywaną puszką - korek.
Czy był to korek od wina czy zatykający otwór wlewny oleju do łba, tego nie
wyjaśnił. W każdym bądź razie pomylił korek z wiekiem zamykającym beczkę. To
nieistotne, najważniejsze jest to, że na dnie owej puszki spoczywała „nadzieja”.
I taką mam, licząc na to, że Pan Senator wrzuci jednak chociaż dychę do puszki
albo chociaż kupi sobie „Mitologię”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz