Ominęła mnie w latach komuny działalność opozycyjna. Z lenistwa, z
niewiedzy i panoszącego się wszędzie społecznego nihilizmu. Historia toczyła
się gdzieś obok mnie. Na moich oczach, ale bez mojego udziału. Gdy padła komuna,
trochę żałowałem, że nie przyłączyłem się do kolegów. Mogłem przecież trochę
ulotek w autobusach porozrzucać, czapkę zomowcowi ze łba strącić albo chociaż
nasikać na Lenina w Poroninie. A ja nic. Potem już w świeżutkiej Wolnej Polsce,
gdy wszyscy demokratycznie protestowali przeciwko wszystkim /tylko cinkciarze i
mafia zabrali się do roboty/, przegapiłem kolejną możliwość pobycia
opozycjonistą. Tylko raz z dobrego serca zluzowałem kolegę na pół godziny
podczas strajku w Domu Kultury na Żoliborzu. Z jakiego powodu to był protest,
niestety nie pamiętam. Wiem tylko, że strajkujących było pięciu, a że był to
strajk głodowy to kolega musiał pójść do domu na kolację, a ktoś inny musiał
wtedy usiąść na jego miejscu. Wypadło na mnie. Nie było to wielkim problemem,
bo i tak czekałem na koncert Soyki, który miał się odbyć w sali obok. Ot i cała
moja Piszczyka historia. I już myślałem, że na moim nagrobku napiszą: „tu leży
ten, któremu wiatr historii nie dmuchnął”. A jednak nie, bo dmuchnął czy też
raczej pierdnął prosto w pysk. W końcu zostałem opozycjonistą. Trochę z
przypadku i trochę mimochodem. A to tylko za sprawą tego bloga. Wystarczyło
kilka razy coś wytknąć władzy, uszczypnąć lub dokopać bardziej złośliwie. Tyle
małego Gładyszka na Wielką Władzę Miasta Torunia. Zostałem pierwszym „jeszcze niezamkniętym”
więźniem sumienia. Nasza najwyższa władza postanowiła mnie ukarać za te ostre
słowa, za to, że film zrobiłem o Toruniu, że zaangażowałem ponad 200
mieszkańców tego miasta i w końcu za to, że film oglądają i w Toruniu i w
innych miastach. Co za grzech! A, racja, w filmie też im dołożyłem, delikatnie nadepnąłem
na odcisk. Cóż za niewdzięczny autor! Wszystkie projekty, jakie zostały złożone
w Urzędzie Miasta na ten rok, a w których pojawiało się moje nazwisko, zostały
wycięte. Tak samo zresztą nasza demokratycznie wybrana władza potraktowała
pozostałych nielubianych. Kilku takich niepokornych jest, tylko oni byli
sprytniejsi ode mnie. Poskładali wnioski pod obcymi banderami i te
poprzechodziły. Wykasowane były tylko te, gdzie występowali jawnie. Wielkie
brawa za spryt. Wycyckali władzunię jak ta lala, w majestacie prawa, jak
prawdziwi opozycjoniści. Brawo! Victoria!
Na koniec, jako pierwszy „jeszcze
niezamknięty” więzień sumienia, zaapeluję do tych wszystkich, którzy mi
ostatnio mówili, że już nie będą składać wniosków, że to mija się z celem. Otóż
nie. Nie trzeba być „kolesiem”, wystarczy trochę sprytu i cyckać ich w białych rękawiczkach,
aby rączek nie pobrudzić.
PS. Szanowni
dziennikarze! Nie dzwońcie, bo i tak Wam nie powiem. Jesteśmy w konspiracji.
nadchodzi czas zmiany
OdpowiedzUsuńczas decyzji po czyjej stronie się jest
wymuszonej nie przez nas ale przez NICH
po czyjej stronie jesteś?
czy zdrewniałych pogrobowców PZPR i Spółdzielni Mieszkaniowych, którzy dzisiaj kąpią się w wodzie święconej i zadłużają Torunian?
czy po stronie tych co może nie mają koneksji, ale mają wiedzę czym demokracja różni się od układzików?
idzie czas gdy znajomo zabrzmią stare dobre dźwięki Marsylianki i Warszawianki
reżim musi odejść
jesteśmy młodzi, nawet jeżeli mamy 50 lat
idzie czas
wygramy
I znowu to samo. Muszę się określić po czyjej jestem stronie. Kolejna układzikowa władza? Kolesiowa demokracja.
OdpowiedzUsuń