Mianem najdziwniejszego konfliktu, za sprawą Ryszarda
Kapuścińskiego, określa się „wojnę futbolową” pomiędzy Hondurasem a Salwadorem
w 1969r. Postrzelali sobie wtedy chłopcy po przegranym meczu obu reprezentacji.
Palmę pierwszeństwa mogą jednak Latynosi utracić na rzecz pierników. W Toruniu
właśnie wybuchła „wojna trawiasta”. Bratobójcza rzeź pomiędzy magistratem a
pozarządówkami. Przyczyną konfliktu jest murawa, jaką Pracownia Zrównoważonego
Rozwoju co roku rozwija na Starym Rynku, aby zindustrializowani mieszkańcy
miasta mogli zjeść śniadanie w sielsko –wiejskich warunkach. Jak podaje PZR
jest to „2000m² prawdziwej soczystej trawy” w centrum średniowiecznego miasta. Wprawdzie
to, że jest soczysta może zainteresować tylko krowę, ale już to, że tuż obok
Ratusza można zjeść śniadanie, ciekawi i autochtonów i turystów. Od 5 lat
przybywali licznie na trawkę z gotowanymi jajami, bułeczkami i mlekiem.
Pozarządowe główki sprytnie to wymyśliły, niestety magistrackie łby im pomysł
zacharapciły i tydzień przed „Śniadaniem na trawie” robią bliźniaczą imprezę w
tym samym miejscu. A mogli, skoro już tak bardzo chcieli popracować, rozwinąć
projekt i zrobić podobną imprezę gdzieś na podtoruńskiej wsi. Wylać trochę
betonu w Nieszawce, wszak to ulubiony materiał Pana Prezydenta. Tyle go wylewa
na moście, halach, motoarenach i tyle go ma w magistracie, że uszczerbku 2000 m²
nikt by nie zauważył. Wystarczyło wysłać kilka betoniarek do Nieszawki i zrobić
im „Piknik w smogu” przy dymiących rurach samochodowych. Woleli jednak
zamachnąć się na własność intelektualną. Bo cóż to takiego. Dyrektor Wydziału
Środowiska i Zieleni, którego nazwiska wymienić nie mogę, gdyż mógłbym być
wtedy oskarżony z art. 226 k.k. tj znieważanie
funkcjonariusza publicznego lub osoby przybranej do pomocy. Za samo wymienienie
nazwiska. Nazwę go więc Pan Cukrowy, bo słodki z niego chłop. Powiedział w
radiu PIK tak między innymi:
„Piknik ekologiczny ma
swój scenariusz, każdy piknik to są warsztaty, to są wystawy, to jest rekreacja,
to jest zabawa, to jest muzyka. Więc ten się nie różni niczym, więc jaka tu mowa
o piractwie…”
„…….Dlaczego o
programie nie rozmawiamy, program jest fajny, ale nie taki sam, bo inny zespół
występuje……”
Oj, chyba powinni w tym wydziale sprawić sobie rzecznika,
najlepiej jakąś Marzannę. Zawsze ją będzie można utopić jak będzie pleść takie
androny jak Pan Cukrowy. A Pan Dyrektor powinien zająć się tym, na czym się zna,
czyli zielenią miejską, taką trawą, co to rośnie w parkach, skwerach na klombach
i cmentarzu żydowskim.
Bo tam chwasty już do metra dochodzą i cały zamysł
rewitalizacji tego miejsca pada. Kupę kasy wydali na mur, który swojej roli nie
spełnia, nowe ścieżki bezsensownie wytoczyli, a ludzie i tak drepczą po
starych, nasadzili żywopłotów, z których przyjął się tylko maleńki fragmencik.Trawę
koszą co roku, kiedy już chwasty nasiona wysypią. Kamień wielki przywieźli i
dwóch miejskich strażników. To wszystko pokazali żydowskim gościom i ręce
umyli. A katolicki naród jak wyprowadzał psy na spacer po cmentarzu żydowskim,
tak nadal wyprowadza. I z tego to może być dopiero prawdziwa wojna, nie taka
tam „trawiasta” lokalna, ale międzynarodowa jak się w Tel- Awiwie dowiedzą, że
polskie psy srają na ich przodków.
I dobrze że zabrali. Wycionć ich wszystkich. Każdy może sobie trawę sadzić gdzie chce i jak chce, a nie że ktoś nie pozwala. Takie jest moje zdanie. Popieram zdanie tego Pana Cukrowego. Rozmawiajmy o programie. A te psy to chyba do innego tematu Panie Gładych- tematu psiej kupy a nie trawnika.
OdpowiedzUsuń'wycionć' to można by Pana komentarz, Panie Anonimowy z 15 maja. A resztę to najwyżej można 'wyciąć'. A tak na marginesie to Pan najwyraźniej nie rozumie problemu i plecie takie głupoty jak Pan Cukrowy. Popieram autora artykułu
OdpowiedzUsuń