Właśnie wróciłem z dalekiej
podróży, chociaż nie ruszyłem się z zaścianka. To była wycieczka liryczna farbą
drukarską kreślona. Zaczęło się od tekstu redaktora Bielickiego w Nowościach o nowej
inicjatywie Urzędu Marszałkowskiego, co w nazwie miała „film”. Potem byłem jako
przedstawiciel środowiska filmowego, oczywiście samozwańczy. Następnego dnia druga
połowa tegoż środowiska czyli Marceli Wożniak też wysmarował tekst do gazety. Dołączył
do wycieczki facebook, pogaduszki w Kawalerce, blog Tofifestu oraz Radio PIK w
osobie niezawodnej mikrofonówki Iwony Rzeszotek. A na sam koniec dał głos
chwilowy zarządca jeszcze wirtualnych pieniędzy Pan Korolko. I sprawa
przenicowała się na odwyrtkę. Jasne stało się, że to o całkiem coś innego
chodzi, a nie o Regionalny Fundusz Filmowy. To kasa płynie szerokim strumieniem
od ciotki Europy do kieszeni krwiopijczych kapitalistów i burmistrzów kujawsko –pomorskich.
Będą mieli mamonę na lokowanie produktów. I tym sposobem wszystkie kobiety w „Lekarzach”
będą używać podpasek z Belli, a na widok przystojniaczka wymamroczą: „ jaki pierniczek
z niego”, a nie jakieś tam enigmatyczne „ciacho”. Jak jeszcze nasz Pan Na
Ratuszu zechce uszczknąć coś z tego tortu, to przyjdzie Magdalenie Różczce
dygać po nowym moście w ramach porannego joggingu w te i nazad. Rehabilitowani
pacjenci zaś rozciągać będą łuki mostu, bo ździebko za krótkie im wyszły i
brakuje paru centymetrów. I będzie dobrze. I po co ten krzyk, ten rwetes?! Bali
się w Urzędzie Marszałkowskim, że im tu Istambuł zrobimy, a to tylko czkawka. Taka,
która powraca co jakiś czas u ludzi lubiących kręcić. Tym razem wywołało je
jedno jedyne słowo w „Kujawsko-Pomorskiej Inicjatywie Filmowej’, to ostatnie i
redaktor Bielicki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz