czwartek, 10 października 2013

Cyckowa rewolucja





Takiego zainteresowania tym blogiem jeszcze nie było. Rekordowe odsłony ostatniego postu zmusiły mnie do trzeszczących przemyśleń. Wprawdzie długo nie musiałem poszukiwać przyczyn tego zainteresowania, ale dla zaspokojenia własnej, jakże kochanej próżności przez maleńką chwilę upajałem się myślą, iż to mój tekst był tegoż zamieszania przyczyną. Ujrzałem już siebie w panteonie wieszczów. Zacząłem szukać tanich biletów do Nowego Jorku i Sztokholmu, aby niebawem udać się tam po nagrodę Pulitzera oraz Nobla. Nie, nie tanich, w bussiness class. A tu telefon, dzwoni kolega. Po głosie czuję, że ślinianki produkcję mu zwiększyły,, a zadyszka sugerowała że ... za dużo papierosów pali.
- Cześć, ale CYCKI dałeś na blogu!!
No i w jednej chwili, mój oniryczny nastrój walnął w mur z taką prędkością, że poduszki nie zdążyły się otworzyć. Nagrody odpłynęły, przynajmniej te przyznawane za dokonania literackie, bo za cycki to mogę jeszcze dostać. Wprawdzie nie tak prestiżowe jak tamte, ale na Flisaka od Prezydenta Torunia, mogę liczyć. To nagroda przyznawana podczas Festiwalu filmowego Tofifest, który niebawem się odbędzie. Kilka lat temu jednego już dostałem, stoi teraz samotnie na półce i się nudzi. Przydałby mu się kompan. Powinni mi przyznać Flisaka za – „Pionierskie wprowadzenie do regionalnego kina gruczołów mlecznych”. Jako pierwszy kujawsko-pomorski filmowiec ukażę bowiem niebawem rodzime piersi kobiece na dużym ekranie. Fakt, że będę prekursorem wydaje się dziwny, zważywszy na powszechność występowania biustów w produkcjach światowych już od wielu lat. Tak jednak jest i wygląda na to, że będzie to regionalna rewolucja na miarę ukazania umalowanych ust w kinie irańskim albo coca –coli w filmach z Korei Północnej. Rewolta obyczajowa, za którą faceci mnie pokochają (o zgrozo!), feministki nazwą mnie szowinistyczną świnią (co mnie cieszy!), a moherowe babcie na ulicach będą mnie laskami okładać (nie mam jeszcze wyrobionego zdania w kwestii zbierania cięgów).
Czuję się przez to „prawie” jak Kopernik. „Prawie”- bo niczego nie wstrzymam, a tylko poruszę. Ludzką wyobraźnię i prowincjonalną moralność. Dokonam tego dwoma pięknymi, kształtnymi bimbałkami. Niby nic takiego, zwykła rzecz u ssaków. Ledwie pierwszy raz oczy otworzymy, a ukazują się nam matczyne piersi. I już wtedy stają się one dla nas najważniejsze, dają życie, przyjemność zaspokojenia głodu oraz pośrednio łączą nas z ojcem. Przez wspólne, intymne obcowanie z tym samym tworem ewolucji, tworzymy nierozerwalną wieź pokoleniową oraz rodzaj zdrowej, emocjonalnej rywalizacji. Jak u oseska Stanisława.


 Najpierw ojciec jego majstrował, a teraz syn, potem chyba znowu będzie ojciec. Nie wiem. Poczekamy, zobaczymy i z facebooka się dowiemy.

Piersi są na tyle ważne dla świata, że ludzie, a w szczególności kobiety są wstanie płacić kolosalne pieniądze i znosić ból tylko po to, aby im tam wcisnęli trochę tworzywa, którym uszczelnia się okna. Co zresztą daje dużo większe efekty termiczne, gdyż wywołuje u niektórych mężczyzn żar, a silikon używany w budowlance, co najwyżej podnosi temperaturę o kilka stopni.

Piersi bywają też sensem życia i sposobem na życie, szczególnie, gdy są jeszcze jędrne. Jak dla naszej toruńskiej Pauli. / Wystąpiła w Panoptikonie, ale ze względu na siarczysty mróz opatulone były cieplutkim waciakiem/. Wozi dziewczę te swoje piersi po całym świecie. Biega z nimi po łąkach, ruderach i pałacach, prężąc się przed obiektywami fotografów. La Dolce Vita. Przynajmniej do czasu, aż zwycięży grawitacja i trzeba będzie kupować leki na depresję.

To tyle na temat piersi, może jeszcze tylko to, że muszę iść teraz do mięsnego po piersi właśnie, ale męskie, kurczaka.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz