Dziwnie się złożyło. W Ratuszu
trwa właśnie pokonkursowa wystawa „Moja Przygoda w Muzeum”. Wprawdzie skierowana
była do dużo młodszych i w dodatku już minął termin, ale mało kto z laureatów
tego konkursu miał takie przygody z niniejszym muzeum jak nasza ekipa w ostatni
poniedziałek.
Mieliśmy tam kręcić dwie sceny:
jedną na dziedzińcu, drugą na schodach. Wydawało się, że wszystko jest
potwierdzone i uzgodnione. Prosta sprawa, jakby nie było już wiele scen
kręciliśmy w miejscach publicznych i nigdy nie było z tym problemu. Jak do tej
pory wszędzie spotykaliśmy się z wielką przychylnością. A tu niespodzianka.
Bladym świtem, gdy cała ekipa grzała silniki, okazało się, że zgoda jest, ale
tylko na niby. Procedury trwają i dopóki nie zostaną zakończone, nic nie możemy
robić. Tygodniowe przygotowania poszły na marne, bo Wielce Szanowny Pan
Dyrektor nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji. Niby podjął, ale jednak nie
podjął. Dwa tygodnie myślenia nic nie dało, bo przecież taki ważny Pan Dyrektor
decyzję musi podejmować z powagą, na piśmie, z pieczęcią i podpisem. Tyle
tylko, że poprzednim razem, gdy w Ratuszu kręciliśmy zdjęcia, proces decyzyjny
był inny. Było tylko, krótkie – „nie widzę przeszkód” i już.
Nie tym razem. Czy zawiniły moje
poprzednie wpisy o Muzeum czy też swastyka na wieży, trudno powiedzieć. W
każdym bądź razie odmówiono nam w ostatniej chwili a o tym fakcie chyba chcieli
nas poinformować we wtorek (dzień później): „ Szanowni Państwo, wczorajsze
zdjęcia są niemożliwe do zrealizowania, ponieważ ….”( i takie padały,
autentycznie -argumenty) „będziecie chodzić po niedawno odnowionych schodach”. No, ale przecież skoro w muzeum po ścianach
nie można chodzić, bo obrazy przeszkadzają, to chociaż po schodach by można. „O
nie, bo żołnierze mają podkute buty i porysują lakier”. O do diabła- fakt.
Biorę do ręki scenariusz i pomimo tego, że go sam pisałem, sprawdzam. Jacy
żołnierze? Czytam, czytam i rzeczywiście jednego żołnierza w tych scenach
znalazłem. Tylko, że on ma siedzieć cały czas w samochodzie. Jak więc ma te
schody zniszczyć?!
Kolejnym problemem było
zasłonięcie kamery monitoringu liśćmi. Bo przecież mamy filmowy 39 rok. A w
muzeum wisi Rembrand i kto wie co się
może zdarzyć. A jakby nam przyszła ochota go gwizdnąć?! Przecież powszechnie wiadomo, że złodzieje
dzieł sztuki zasłaniają kamery „pachruściem bagiennym”. Ja ich zawsze poznaję
na ulicy po wystających spod płaszcza gałęziach.
Było jeszcze 300 zł. na prąd,
który zużyjemy – na co nie wiem? Swoją drogą,
jaki musi mieć niezły kalkulatorek w głowie, że tak precyzyjnie wyliczył kilowatogodziny.
Poprzednio jak kalkulatorek liczył, to wyszło, że więcej się zarobi jak się
zamknie Teatr Wiczy i nie będzie się brało żadnego czynszu, natomiast Piwnicę
Pod Aniołem się zamknie, aby brać następnie połowę czynszu. Bo to jest
kalkulatorek zasilany prądem zmiennym – raz jest plus, a za chwilę minus.
Takich dziwnych argumentów było
jeszcze wiele, ale najbardziej podobał mi się ten, że turyści nie będą mogli
wejść na dziedziniec. I to przez całą godzinę, a kiedyś moja żona z grupą
zagraniczniaków nie mogła wejść 50 minut przed zamknięciem. Nie sprzedawali już
biletów i jej goście byli bardzo tym zdziwieni. Prawdopodobnie nie wiedzieli
nic o zasilaniu kalkulatorka. Rano jest plus, a wieczorem minus.
Te tłumy, które tamtędy się przewalają o 9 rano w
poniedziałek ominęłaby niesamowita „przygoda w muzeum”. A tak, tylko nie
zobaczą ratusza w filmie o historii Torunia, bo przecież Muzeum Okręgowe jest
od popularyzowania osoby dyrektora, a nie historii Miasta.
PS. Cieszy mnie tylko to, że mógłbym się teraz i ja obrazić.
Nie zrobię tego jednak, machnę tylko ręką i robię dalej swoje. Natomiast na premierę
wyślę gościowi zaproszenie z wielkim bukietem kwiatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz