niedziela, 6 maja 2012

Kanał z przymiotników




Podczas dwudniowego urlopu, jaki miałem, spłynąłem sobie stateczkiem z Ostródy do Elbląga kanałami. Zanim jednak wypłynąłem w tę szaleńczą podróż niczym Sindbad, zwiedziłem to małe miasteczko nad Jeziorem Drwęckim. Zajęło mi to wprawdzie 3 i pół minuty, ale zawsze coś. Przeczytałem także miejscową gazetę, co zawsze czynię w takich miejscach, gdyż jest to niezastąpione źródło informacji i dobrego humoru (8 minut). Nie zawiodłem się i tym razem. W zasadzie to taka współczesna Ostróda niczym się nie różni od innych miast polskich. Tym bardziej od Torunia. Jedno z wielu przeinwestowanych, a przez lata zapomnianych miejscowości, w których Unia wyzwoliła zapędy megalomańskie. Budują sobie amfiteatr, oczywiście za duży i za drogi jak sala widowiskowa w Toruniu. Wybudowali sobie ogromny stadion za 40 milionów i oczywiście świeci pustkami jak Motoarena. Stawiają sobie fontannę za dwa miliony i wciskają ludziom, że dzięki temu turyści zaczną najeżdżać Ostródę jak Tatarzy Podole. Rzecz jasna próbują też udawać muzyczną stolicę polski. Natrafiłem tam na „Wielką Majówkę” i w niezastąpionej lokalnej gazecie czytam – „…wystąpi Legendarna TZN XENNA czadowa PABIEDA kultowa JAFIA NAMUEL rozrywkowa ŁYDKA GRUBASA transowy BONGOSTAN zjawiskowa PAMPELUNA zmysłowy PINK ROSES oraz (sic!) dynamiczny ZGON.” No ja niestety umierałem ze śmiechu nie dynamicznie, nie legendarnie ani nawet nie zmysłowo, tylko rechotliwie. Ja, człek lubiący każdy rodzaj muzyki byle tylko był dobry, nie otarłem się nigdy o takie tam legendy i kultowo zmysłowe zjawiska. Normalnie pieprzenie kotka za pomocą młotka. Podobny „przymiotnikowy” bełkot stosuje się też w Toruniu. Co niektórzy obywatele nawet wierzą w fenomen muzyczny tego miasta. Przecież zagęszczenie muzyków na kilometr kwadratowym jest chyba największe w Polsce. Tu każdy albo gra, albo się zna, albo chociaż ma taki zamiar. Większość stypendiów przeznacza się na muzyków, filmy o nich robi każdy, kto ma chociaż małą kamerkę. I ci z dużymi też. Książki piszą, artykuły. I co z tego, jak na koncert przychodzi 30 osób, najdalsza trasa koncertowa wiedzie do Brodnicy, a szczytem marzeń jest wydać płytę w Pubie Pamela. Po czym redaktor Bielicki wystawi cenzurkę. I jak jest pozytywna, to chleją z radości przez tydzień, a jak źle wypadną, to chleją dwa tygodnie. Snują się potem skacowani po mieście i głośno wyrażają swoją pogardę dla innych muzykantów. Do nich z kolei obrzydzenie czują chłopcy w przekrzywionych czapeczkach przechadzający się z aluminiowymi walizeczkami z knajpy do knajpy. Panowie DJ- (w tym miejscu należy wstawić dowolnie wybrane słowo ze słownika angielskiego lub slangowe). Ile trzeba się natrudzić, aby im wszystkim podobierać odpowiednie przymiotniki. Nasuwają mi się najczęściej takie: zjarany, bełkotliwy, przesterowany, zdruzgotany i rozstrojony. Przymiotniki powinny być nadawane muzykom zamiast nagród, statuetek i dyplomów. Ja bym przyznał takie: Światowy – MATEUSZ WALERIAN; Intrygujący – SER CHARLES; Wiecznie żywy – BUTELKA.

2 komentarze:

  1. Ale z Ser Charlesem przegiąłeś :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A był pan panie Gładych w Ostródzie na tzw. Polskiej Górce (0,5 km od rynku)? Tam na totalnie zaszczanym i zrujnowanym cmentarzu leżą innowiercy. czyli katolicy (mówimy o cmentarzu z czasów Prus :)), Żydzi, prawosławni i masoni (tak, są groby masońskie). Wśród chaszczy i syfu wynurza się tylko jeden cały nagrobek. Gizewiusza.
    Tak, ten słynny bojownik o polskość Mazur, człowiek którego imieniem nazwano po wojnie Giżycko, dziś leży zapomniany i osyfiony. A tymczasem obok fontanna mówisz Pan?....
    Jarry

    OdpowiedzUsuń