Święta Wielkanocne nieodłącznie kojarzą się z
jajami. Są kraszanki, są pisanki oraz jaja na twardo. Różne jaja ludzie robią, różnej
wielkości i urody także takie dla śmiechu. Wybiorę trzy. Najmniejsze, takie
przepiórcze uczynił lider zespołu Butelka nazwany na planie filmu przez
senatora Wyrowińskiego „Panem Butelką”, otóż ten „Pan Butelka” udzielił wywiadu
redaktorowi Kowalczykowi. A w nim czytamy:
„Zagrałeś w filmie ‘Panoptikon’ Marcina
Gładycha ukazującym min. dzieje tożsamości narodowej mieszkańców naszego
miasta. Czy jesteś patriotą? Co znaczy dla Ciebie bycie patriotą współcześnie?
Sądzę,
że jestem patriotą, urodziłem się w sześćdziesiątym trzecim roku,
w zupełnie innej świadomości i rzeczywistości. Pojęcie patriotyzmu
niezwykle się zdewaluowało i ono znaczy dziś zupełnie coś innego niż
wtedy, kiedy dorastałem. To, że zagrałem w tym filmie dowodzi,
że jestem patriotą, ponieważ zagrałem w nim nie pytając o żadne
warunki.”
No jaja jak nic. Wychodzi na to, że dokonałem tego, co się
całej „Rodzinie Radia Maryja” nie udawało przez wiele lat. Zrobiłem z
przyjaciela diabła Rokity patriotę. Wystarczyło tylko charytatywnie zagrać w
filmie i już ojczyzna ma kolejnego fana. Problem jest tylko taki, że jak się
Ona o nas upomni /jesteśmy z tego samego rocznika/ to już tylko możemy się
nadać do kopania rowów albo pilnowania wojskowych składów marmolady.
Trochę większe jaja sobie robi, wielkości takich od kokoszki
Nasz Pan Prezydent, co rusz demokratycznie wybierany. Rozpoczął właśnie swój własny
proces beatyfikacyjny. Wszędzie gdzie tylko się da, chwali się mostem, który w
co nie wątpię, zostanie za kilka lat nazwany jego imieniem. Oto mała próbka z facebooka:
„Materiał
w głównym wydaniu wiadomości był świetny - toruński most wśród najlepszych
produktów inżynierskich na świecie, np. Golden Gate. Doborowe towarzystwo i
znakomita promocja dla miasta. "Toruń zainwestował nie tylko w
infrastrukturę" - tymi słowy Marcin Szewczak zakończył swój materiał dla
TVP. Miło było posłuchać i popatrzeć :)”
I wyborcy pochwycili, komentują –
„Panie Prezydencie-mieszkańcy na zawsze będą Panu wdzięczni! Naprawdę
jest Pan WIELKI!!! Serdecznie Pana pozdrawiam!”
To ja też wykrzyczę - Santo
Subito!!! I już. Szkoda tylko, „że inżynierowie z naszej budowy” mając problemy
z zainstalowaniem 2500 tonowych łuków nie wpadli na to, aby Pan Prezydent sam
je tam postawił. Dałby radę, a cud jest przy beatyfikacji wymagany.
Największe jednak jaja to robi sobie Vincent, minister. Wielkości
strusich. Wymaga płacenia podatku od rautów. Co oznacza, że jak na jakimś
wernisażu zjem trochę paluszków i wypiję lampkę wina, to muszę to do PIT-u
podać jako mój dochód. I co ja w takiej sytuacji mam począć na weselu Natalii,
naszej dziennikarki, na które w charakterze gościa miałem się udać? Przyjdzie
mi z własnymi kanapkami i flaszką pojechać, bo inaczej będę musiał od kotleta
uiścić podatek dochodowy albo Państwo Młodzi zapłacą taki od darowizny. Sprytna
ta Nasza Ojczyzna się robi, oj chyba nawet zbyt sprytna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz