Po nieprzespanej nocy, jaką mi dawkują od czasu do czasu
członkowie ekipy pracującej przy filmie, siadam do bloga i on mnie ratuje. Jest
jak misjonarz na Haiti. Pomaga wrócić do kolorowych myśli. Wkoło same gruzy,
bieda i anarchia, a blog mi podpowiada: „Zamień gościu smutki na literki,
poukładaj w zdania i edytuj”. I jak sobie piszę, to czuję jak te wszystkie
dyrdymały, których słucham na co dzień, spływają mi w okolice dupy. Taka zwykła
fizjologiczna czynność, skądinąd naturalna. Bo jak tu nie mieć wydalniczego
stosunku do tego, że X do Y-ka nie może się dodzwonić i do mnie o to ma pretensje,
albo największy artysta na planie podburzany przez swoją nową ambitną
narzeczoną urządza strajk i zdesperowany ucieka się do szantażu. Z kolei
następna mega ambitna dziewczyna, co drugie zdanie mówi – „Tak nie może być”.
Narzekają, biadolą i ciągle donoszą na innych. Czyż to wszystko nie jest takie
gombrowiczowsko polskie? Takie mrożkowe? Ano jest, bo jakby nie było, robię
film w małym prowincjonalnym miasteczku, gdzieś między wodą a lasem. Mieścinie
o wybujałych ambicjach i narcystycznej miłości. Gdzieś, gdzie
gombrowiczowskiego materiału jest pod dostatkiem. I idąc za przykładem mistrza,
też te złe moce tkwiące wydalę na zewnątrz. Oczyszczę się z tego beznadziejstwa,
bo ludzi nie zmienię, mogę co najwyżej ich wymienić na innych. A to takie
proste.
Pozostanę przy tych
co nie robią ze wszystkiego problemu, a robią ze mną film. Na szczęście
stanowią oni 80% składu osobowego naszej ekipy. Pozostałe 20 nie udało się
zrewitalizować, a więc pozostaje sięgnąć po drastyczniejsze środki.
I tak oto blog mnie oczyścił. Czuję się wiosennie.
Marcin nie poddawaj sie :-) prowincjonalizm i regionalnosc projektu to raczej pozytywne strony. aby zagrac w wyzszej lidze trzeba duzo zaangazowania, odpornosci psychicznej i cierpliwosci. musisz zaistniec na planie jak diament, ktory ciezko oszlifowac za pomoca papieru sciernego, w postaci biedolacych aktorow lub innych wspolpracownikow. niestety, wiocha i prowincjonalizm istniejace w niektorych glowach sa nieszczesciem ludzkosci :-) i tego nie da sie naprawic. mialem te same problemy w monachium prowadzac teatr studencki i inne projekty. mozgowe pustynie istnieja wszedzie :-)
OdpowiedzUsuńtak. ja tez sie teraz poczulem wiosenniej. wysprzatalem kraine balkoni i mysle o filozoficznych drzewkach pomidorowych, ktore niedlugo zaszczyca potezne gliniane donice :-)
mamy wspolne zainteresowania, nawet jesli chodzi o ogrodnictwo balkonowe :-))) pomidory balkonowe to gabrowicz :-)
i tak wciaz masz 80% oddanych w ekipie...to mega ;) pamietaj!!!
OdpowiedzUsuń