Wybierałem się do lekarza, bo coś mi w nogę wlazło. A że mi wlazło, to trudno było dojść. Wręcz nawet niemożliwym było wyjść, żeby dojść. A tu spotyka mnie nagle siurpryza. Trafiło mi się jak ślepemu psu w obcej wsi podupczyć. Z samej stolicy przyjadą do Torunia mądrzy Panowie i będą badać naszą kulturę. Zaliczam się do tych, co w tej dziedzinie trochę działają i chyba nawet ci, co mnie nie lubią przyznają, że takim badaniom mogę podlegać. No to pięknie myślę sobie, zawlokę z ciężkim bólem tę „końcówkę” do nich, to mi zbadają. Przecież ta noga jest nieodzowną częścią mojej kultury i przez to może być zaliczona do skarbów toruńskiej kultury. Służy mi od lat do kopania marnych artystów. Kopnąłem też nią niejednego urzędnika, także jest mi wręcz niezbędna do funkcjonowania. I to zdrowa, bo przecież kopanie chorą nogą przysporzy mi więcej bólu niż kopanemu. A nie o to w życiu chodzi.
Niestety z wywiadu z Arturem Celińskim ( Res Publica Nowa) dowiedziałem się, że nie przyjadą tu badać mojej nogi, tylko nasze DNA.. Tylko czy to mają być badania kulturalnego kwasu deoksyrybonukleinowego, czy może „dna”, jakie osiągają co niektórzy od kultury? Nie wiadomo.
Niejasne jest też, jaką zastosują metodę badawczą. Dowiedziałem się tylko, że i tu cytat: „Chodzi nam o to, żeby zebrać wszystkich w jednym miejscu, aby zaczęli ze sobą rozmawiać.” Jeżeli zastosują dobrą sprawdzoną metodę ludystyczną, czyli do rozmowy zachęcą poprzez powszechne, nieograniczone napełnianie kieliszków wódą, to może się udać. Po dobrym trunku każdemu się rozwiązuje język.
Problem jest chyba jednak w tym, że te „badania” finansuje Fundacja Batorego, a oni raczej nie będą tolerowali rozmów z kieliszkiem w dłoni. Zastosują raczej metodę pana z mikrofonem zwanego „moderatorem”. Z kulturalnej Warszawy przyjedzie nad wyraz Kulturalny Pan w garniturze, który, na co dzień chadza do Filharmonii, na wernisaże do Zachęty i w TVP Kultura się pojawia. Dadzą mu mikrofon albo dwa, zielony stolik (od 89r paprotek się nie stawia na tych stolikach) i piękną polszczyzną zainicjuje rozmowę.
- Narodzie prowincjonalny, porozmawiamy o trapiących was bolączkach?
A my na to, jednym głosem odpowiemy – Toć, jo.
Nie zmarnujmy tej szansy, bo przecież rzadko bywają u nas ludzie tak kulturalnie szlachetni i uczciwi. O czym niezbicie świadczy ten fragment wywiadu:
„Magistrat niedawno ogłosił przetarg na wykonawcę strategii kultury do 2020 roku. Wiadomo, że "Res Publica" wraz z lokalnym partnerem wystartowała w tym przetargu.
- No tak. Proszę tylko pamiętać, że "DNA Miasta" nie ma zupełnie nic z tym wspólnego.”
- No tak. Proszę tylko pamiętać, że "DNA Miasta" nie ma zupełnie nic z tym wspólnego.”
Oczywiście, że nie ma – przecież jesteśmy prowincjonalni, ale kulturalni.
"Toć jo" - genialne!
OdpowiedzUsuń