Dawno nie widziałem takiego zadowolenia na twarzach
toruńskich artystów, jak po powrocie Instytutu B-61 z Gdańska. Przy okazji
odbywającego się na końcu naszej Autostrady A1, 35 Zjazdu Polskiego Towarzystwa
Astronomicznego, pokazali tam swój superprojekt. Ten alternatywny projekt
artystyczny z pogranicza wszystkiego, co w sztuce jest możliwe, już dawno
zrobił na mnie wielkie wrażenie. Zagryzam go małymi kęsami, bo jakoś tak się
dziwnie składa, że nigdy nie widziałem tego w całości. Za pierwszym razem
Dominik – instalator posadził mnie na krześle za kupą piachu i kazał mi to
wszystko przeliczyć. Byłem Liczypiachem. I tak zapamiętale liczyłem, że nie
miałem czasu na poznawanie innych prac pozostałych instalatorów. Jedno, co mi
utkwiło w pamięci, to wielokrotnie powtarzana piosenka w wykonaniu Mariusza
Lubomskiego. Świetny utwór, ale przejadł mi się wtedy całkowicie i czkawki
dostałem. Nie miałem też szczęścia do pozostałych odsłon Instytutu, gdyż jak
chodziłem tam jako widz, to zawsze w ciemnościach się zgubiłem. Z tych
wszystkich okruchów, jakie sobie poskładałem z różnych projektów wychodzi mi jednak, że to super impreza. Używając
słownictwa Prezesa mogę nawet użyć określenia – „Niebywale” super impreza.
Wprawdzie pokazywana ciągle w Toruniu, jak takim projektom dość często się
zdarza, zaczęła więdnąć, to ten wyjazd dodał Panom instalatorom naukowo-artystycznym
nowej siły. Zaczerpnęli trochę kosmicznej energii przez swoje szyszynki i
projekt odżył. Teraz to będzie nasz toruński produkt eksportowy. Berlin, Paryż
i inne europejskie wioski tkwią w nudzie
i tylko czekają na przyjazd Instytutu B-61.
Na razie Gdańsk zdobyty. Też brałem udział w relaksowaniu
astronomicznych umysłów. Na tym samym zjeździe naszych polskich uczonych za
sprawą prof. J. Hanasza, pokazywałem „Hakerów Wolności”, ale dzień później, gdy
już Gdańsk był na kolanach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz