Po „Hakerach …” i ostatniej ofensywie medialnej nagle
zaroiło się wokół mnie mnóstwo aktorów płci wszelakich. Kiedyś współpracowałem
tylko z zaprzyjaźnionymi, dzisiaj to się zmienia. Gdy robiłem moje ukochane
filmy „głęboko –offowe” namawiałem do udziału w nich aktorów, z którymi wypiłem
przedtem morze piwa. To piwo było pomostem między moimi „ześwirowanymi”
pomysłami, a ich chęcią robienia „czegoś”. Na pewno ich motywacją nie były
pieniądze, bo to przecież nie serial telewizyjny. Występowali w nich bez
żadnych oporów i nigdy nie spotkałem się z odmową. Było to z ich strony zapewne wielkie
poświęcenie, bo sprzedanie swojej twarzy do filmu zakręconego jak murzyńskie
afro mogło im tylko zaszkodzić. Te „głęboko-offowe” produkcje robione tylko dla
satysfakcji reżysera a nie dla publiczności, pozwoliły mi jednak poduczyć się pracy
z aktorami. A to ciężki kawałek chleba, bo i ludzie nietypowi. Kto normalny
chciałby stać na scenie gadać, skakać, pierdzieć i oczekiwać potem oklasków? Przecież
to czysty ekshibicjonizm. Na dodatek aktor w dużej części bywa tylko narzędziem,
a to kłóci się z ich ambicjami. Jeśliby nie potrafi tego okiełznać, to
katastrofa gwarantowana.
Dawno temu, po próbach do spektaklu „Gyom….” Wicza
powiedział mi, że fajnie pracuję z aktorami, bo wysłucham ich uważnie, a potem
robię swoje. I tego trzymam się konsekwentnie do dziś.
Jeżeli na planie filmowym słyszę nagle „wiesz, wydaje mi
się, że…..” albo jeszcze lepiej „tak się tego nie robi..”, to momentalnie się spinam. Na szczęście tylko
na chwilę, bo zawsze można sobie z tym poradzić. Na jednego wystarczy groźnie
spojrzeć, na innego krzyknąć. I jest spokój, możemy robić dalej film. A wtedy przeważnie
scenograf albo operator przystępuje do ataku. I od nowa. Tako to ta reżyserska
robota.
Teraz czeka mnie coraz częstszy kontakt z nowymi dla mnie aktorami.
I będę w związku z tym prowadził sobie osobisty ranking tych, z którymi
najlepiej mi się pracuje. Na początek ci ze starej ekipy. Bezapelacyjnie w
mojej czołówce jest dwóch aktorów z Teatru Wiczy. Krystian Wieczyński, (który,
teraz też jest współreżyserem, będzie jak wróci z dalekich podróży) i Radek
Smużny. Milimetr za nimi jest aktorka Teatru Horzycy – Matylda Podfilipska
Z nowych – Daga Ochendowska i rodzący się talent Pan Nachu
(piorun wie jak on się nazywa).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz