wtorek, 19 lutego 2013

Victoria




Ominęła mnie w latach komuny działalność opozycyjna. Z lenistwa, z niewiedzy i panoszącego się wszędzie społecznego nihilizmu. Historia toczyła się gdzieś obok mnie. Na moich oczach, ale bez mojego udziału. Gdy padła komuna, trochę żałowałem, że nie przyłączyłem się do kolegów. Mogłem przecież trochę ulotek w autobusach porozrzucać, czapkę zomowcowi ze łba strącić albo chociaż nasikać na Lenina w Poroninie. A ja nic. Potem już w świeżutkiej Wolnej Polsce, gdy wszyscy demokratycznie protestowali przeciwko wszystkim /tylko cinkciarze i mafia zabrali się do roboty/, przegapiłem kolejną możliwość pobycia opozycjonistą. Tylko raz z dobrego serca zluzowałem kolegę na pół godziny podczas strajku w Domu Kultury na Żoliborzu. Z jakiego powodu to był protest, niestety nie pamiętam. Wiem tylko, że strajkujących było pięciu, a że był to strajk głodowy to kolega musiał pójść do domu na kolację, a ktoś inny musiał wtedy usiąść na jego miejscu. Wypadło na mnie. Nie było to wielkim problemem, bo i tak czekałem na koncert Soyki, który miał się odbyć w sali obok. Ot i cała moja Piszczyka historia. I już myślałem, że na moim nagrobku napiszą: „tu leży ten, któremu wiatr historii nie dmuchnął”. A jednak nie, bo dmuchnął czy też raczej pierdnął prosto w pysk. W końcu zostałem opozycjonistą. Trochę z przypadku i trochę mimochodem. A to tylko za sprawą tego bloga. Wystarczyło kilka razy coś wytknąć władzy, uszczypnąć lub dokopać bardziej złośliwie. Tyle małego Gładyszka na Wielką Władzę Miasta Torunia. Zostałem pierwszym „jeszcze niezamkniętym” więźniem sumienia. Nasza najwyższa władza postanowiła mnie ukarać za te ostre słowa, za to, że film zrobiłem o Toruniu, że zaangażowałem ponad 200 mieszkańców tego miasta i w końcu za to, że film oglądają i w Toruniu i w innych miastach. Co za grzech! A, racja, w filmie też im dołożyłem, delikatnie nadepnąłem na odcisk. Cóż za niewdzięczny autor! Wszystkie projekty, jakie zostały złożone w Urzędzie Miasta na ten rok, a w których pojawiało się moje nazwisko, zostały wycięte. Tak samo zresztą nasza demokratycznie wybrana władza potraktowała pozostałych nielubianych. Kilku takich niepokornych jest, tylko oni byli sprytniejsi ode mnie. Poskładali wnioski pod obcymi banderami i te poprzechodziły. Wykasowane były tylko te, gdzie występowali jawnie. Wielkie brawa za spryt. Wycyckali władzunię jak ta lala, w majestacie prawa, jak prawdziwi opozycjoniści. Brawo! Victoria!
 Na koniec, jako pierwszy „jeszcze niezamknięty” więzień sumienia, zaapeluję do tych wszystkich, którzy mi ostatnio mówili, że już nie będą składać wniosków, że to mija się z celem. Otóż nie. Nie trzeba być „kolesiem”, wystarczy trochę sprytu i cyckać ich w białych rękawiczkach, aby rączek nie pobrudzić.


PS. Szanowni dziennikarze! Nie dzwońcie, bo i tak Wam nie powiem. Jesteśmy w konspiracji.

2 komentarze:

  1. nadchodzi czas zmiany
    czas decyzji po czyjej stronie się jest
    wymuszonej nie przez nas ale przez NICH

    po czyjej stronie jesteś?
    czy zdrewniałych pogrobowców PZPR i Spółdzielni Mieszkaniowych, którzy dzisiaj kąpią się w wodzie święconej i zadłużają Torunian?
    czy po stronie tych co może nie mają koneksji, ale mają wiedzę czym demokracja różni się od układzików?

    idzie czas gdy znajomo zabrzmią stare dobre dźwięki Marsylianki i Warszawianki

    reżim musi odejść

    jesteśmy młodzi, nawet jeżeli mamy 50 lat
    idzie czas
    wygramy

    OdpowiedzUsuń
  2. I znowu to samo. Muszę się określić po czyjej jestem stronie. Kolejna układzikowa władza? Kolesiowa demokracja.

    OdpowiedzUsuń