czwartek, 30 czerwca 2011

Plener z Tchórzelskim

Jak ma się szczęście kręcić film w małym prowincjonalnym miasteczku, to można trafić też na znakomitego aktora. Skąd w Toruniu tak wyśmienity aktor jak Paweł Tchórzelski? Trochę narcystyczny, trochę kapryśny, ale zagrać potrafi. A to jest dla mnie najważniejsze. Wcielił się w rolę Jeremiego Benthama tłumaczącego młodemu rysownikowi ideę panoptikonu. Rysownikiem został autentyczny artysta plastyk. Przystojniak, jakich mało. Filip Dulka. Jakby co służę telefonem.
Zagrały też dwa psy, wyjątkowo spokojne, do czasu.




Operatorzy - Jacek Banach i Adam Fisz

Piękny obrazek





Rysunek Filipa




Pani od fotosów - Ania Wojciulewicz







środa, 29 czerwca 2011

Jak to redaktor Bielicki mija się z prawdą


Około 6 min.
Jak to „słowo” traci na wartości, a to głównie dzięki politykom i oczywiście dziennikarzom.  Gazetowy festiwal błędów trwa.  Ciągle ogłaszają jakieś rankingi na gościa roku, najbardziej zasłużonego i takie tam różne dyrdymały. A może by tak ich z kolei pooceniać?  Faktem jest, że jak tylko wezmę gazetę lokalną do ręki, to jakiś błąd znajdę  i to merytoryczny, a nie literówkę. Literówek to niestety najwięcej znalazłem w książce J. Jaworskiego. Zabrakło prawdopodobnie pieniędzy na korektora albo nie pomyśleli o nim. Cóż, takie błędy jestem w stanie zrozumieć. Nawet jak redaktor Giedrys pomyli ulicę Antczaka z Asnyka czy Pani Waloch Kałużyńskiego z Kapuścińskim. Pal to licho, kogo to obchodzi? Natomiast jak przekłamują historię mojego ulubionego filmu: „Pociągi pod specjalnym nadzorem”, to już wpadam w złość.  W Nowościach redaktor Bielicki napisał: „ Obraz nakręcony w połowie lat 60. XX wieku zawiera bowiem jedną z najsłynniejszych scen erotycznych w historii kina. To nie w „Nagim Instynkcie” czy „Dziewięć i pół tygodnia”, ale właśnie w czeskich „Pociągach...” młody kolejarz przeżywa swoją inicjację seksualną, stemplując ciało młodej dziewczyny kolejowymi pieczątkami.”
Na Boga! Panie Bielicki jest Pan w błędzie. Ten początkujący kolejarz – prawiczek  Milos Hrma w tej „najsłynniejszej scenie” nie występuje. Pieczątkami  na stacji Kastomlaty zabawia się dyżurny Buziaczek (lub Całusek). A Milosz traci dziewictwo z łączniczką Ruchu Oporu. Taki poważny błąd i to napisany w dniu, gdy Jiri Menzel zawitał w Toruniu!
Jutro nie kupię żadnej lokalnej gazety, aby przypadkiem nie finansować niechlujstwa dziennikarskiego.

Dzień gadającego Gładycha



Miniony poniedziałek minął pod hasłem gadającego Gładycha. Robiąc filmy i zdjęcia wypowiadam się za pomocą obrazu. A tu się okazuje, że czym więcej pokazuję obrazów, tym więcej muszę paplać. Jako członek jury Katar –film gadałem po konkursie dla amatorów. Trochę ich zjechałem za podejście do widza. Niektóre filmy były ciekawe, interesujące, tylko wszystkie beznadziejne technicznie. Popełniali tak karygodne błędy, że aż głowa boli. A wszystko to z niechlujstwa. Wystarczyło kupić sobie poradnik dla filmowców- amatorów za dziesięć złotych i już by było po problemie. Jedynie animacje się broniły. Ten rodzaj filmów może się stać naszym eksportowym towarem. Powoli Polacy stają się mistrzami w tej dziedzinie. Po Katarze pobiegłem pogadać na Tofifest. Tam odbyła się mała debatka na temat lokalnej twórczości filmowej i Regionalnych Funduszy Filmowych. To była bardzo mała debata. Kilkanaście osób i kilku mądrali, w tym i ja. Pogadaliśmy sobie we własnym gronie jak u cioci na imieninach. Niestety reszta ludzi związanych z filmem nie wyszła jeszcze z hibernacji. Wolą sobie ponarzekać na wszystkich przy piwku aniżeli coś zrobić konkretnego.
To spotkanie było też okazją do promocji książki Jarka Jaworskiego – „Lokalizacje – nowe kierunki regionalnego kina”. Napracował się pan Jarek. Bardzo dużo zebrał informacji o naszym regionalnym filmowaniu. Chwaliłbym jeszcze tę książkę odrobinę, ale mi nie wypada. Za dużo tam Gładycha.

niedziela, 26 czerwca 2011

Tofifest Bella Cup


Tak mi się ostatnio dobrze na sercu zrobiło, że mogłem kilka ciepłych słów napisać o naszym Panu Prezydencie i postanowiłem ten trend kontynuować. Wbrew mojej polskiej duszy, będę wychwalał, co się da, a nie tylko siebie. Zapewne ciężko będzie mi ten stan ducha utrzymać długo, ale to ciekawe zadanie.
Zacznę od Tofifestu. Byłem na otwarciu festiwalu w Cinema City. I to jest pierwszy plus. Przeczytawszy pobieżnie zaproszenie przekonany byłem, że impreza odbędzie się w Kinie Centrum. Jednak przypadkiem dowiedziałem się, że nie, odbędzie się właśnie w multipleksie. A to ostatnie miejsce, gdzie mógłbym się spodziewać takiej gali. Jednak tak było. Obejrzałem sobie Stuhra i „Mechaniczną Pomarańczę”. I nie byłoby w tym nic pozytywnego, gdyby nie pewien szczegół. W sali Cinema City w trakcie filmu nikt nie żarł popcornu. To chyba pierwszy taki wypadek w historii tego kina i sukces Tofifestu. Trochę im jednak brakuje do normalności, jaka panuje na „Festiwalu Jednego Gościa” gdzie można pić, palić i gadać a nawet rzucać w autora pomidorami, ale pierwszy krok już poczynili. Pić i palić można było na bankiecie po filmie, ale nie ma na całym świecie tyle alkoholu, aby można było rozwiać całą tam panującą nudę. Drugą wielce pozytywną rzeczą, jaką wczoraj zauważyłem były pieniądze. Wydane w sposób najbardziej racjonalny jak tylko można sobie wyobrazić.  A wydały je Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych – Bella. Zasponsorowały dwie najbardziej prestiżowe i ważne dla Torunia imprezy: Toffifest i Bella Cup, przyczyniając się do podniesienia znaczenia tych wydarzeń. Toruński turniej tenisistek stał się przez to najważniejszym w Polsce, ale także dlatego, że Miasto w końcu wybudowało porządny kompleks kortów wraz z całą infrastrukturą. Ta współpraca Urzędu z biznesem przyniosła nareszcie porządne efekty.
Oczywiście nie byłoby to wszystko ze strony TZMO możliwe, gdyby kobiety całego świata nie miewały regularnie miesiączek. Jak to by było cudownie, gdyby jakieś dwa kolejne toruńskie wydarzenia dofinansowała firma produkująca maszynki do golenia.

sobota, 25 czerwca 2011

Pierwszy bohater



30 czerwca kręcimy kolejne sceny, a w zasadzie jedną: rozmowę dwóch panów. Pierwszy to Jeremy Bentham, a drugi to postać fikcyjnego architekta. Skąd oni w tym filmie? Otóż Jeremy Bentham wymyślił ideę Panoptikomu, czyli the inspection – house. Chciał ją zastosować w więziennictwie, aby zmniejszyć koszty.  Podpatrzył u swojego brata architekta projekty szkoły wojskowej, jakie ten zaprojektował dla francuzów i zaadoptował konstrukcję budynku dla swojej idei. Jeremy Bentham to postać nietuzinkowa. Filozof, prawnik, ekonomista. Zwolennik utylitaryzmu. Kierunku filozofii odpowiadającemu chyba każdemu z nas, gdyż zakładał, że celem człowieka jest dążenie do szczęścia i zaspakajanie własnych przyjemności, a obowiązkiem państwa i administracji jest mu w tym pomagać. Twierdzili, że pierwszym prawem natury jest pragnienie własnego szczęścia, a moralność jest niczym innym, jak tylko regulacją egoizmu. Tylko trzeba by zdefiniować pojęcie szczęścia, a to nawet profesorowi Tatarkiewiczowi się nie udało.
W postać Jeremiego Benthama wcieli się aktor teatru Horzycy – Paweł Tchórzelski. To w zasadzie główna rola, chociaż bardziej można by powiedzieć przewodnia. W żywej postaci wystąpi tylko w jednej początkowej scenie, w dalszej części filmu pojawiać się będzie jako duch, duch permanentnej inwigilacji. Trochę przekornie bo Bentham całe życie najbardziej bał się duchów. Prawdziwy Jeremy Bentham we własnym testamencie, jako założyciel University College London, zażyczył sobie bywać na każdym posiedzeniu senatu tej uczelni. Jego ciało zmumifikowano i do dzisiaj jest wprowadzany na te posiedzenia a spiker wywołuje jego nazwisko i padają wtedy słowa – „Obecny, bez prawa głosu”.
Siedzi sobie teraz w drewniano-szklanej, Auto-Icon skrzynce zaprojektowanej przez siebie z dołączoną głową woskową ( zmumifikowana głowa jest w innym miejscu) i wita nowych studentów.
Film „Panoptikon” będzie filmem historycznym i dlatego jako motto filmu wybraliśmy zdanie Jeremego Benthama –„ Nie z mądrości, lecz z błazeństw naszych przodków powinniśmy się uczyć.”

czwartek, 23 czerwca 2011

Kilka słów o zdjęciach

Jeszcze kilka zdjęć z pierwszego planu filmowego. Wykonała je Iwona Muszytowska – Rzeszotek. Pani redaktor Radia PIK. Ośmielę się stwierdzić, że jest ona jedną z dwóch najlepszych dziennikarek w Toruniu. Zawsze przygotowana i nie zadaje ulubionego pytania żurnalistów: „Skąd ten pomysł?” Dzielnie wdrapała się na wieżę ratuszową i porobiła kilka fotek. Jak się okazało, zrobiła je lepiej ode mnie. Wstyd Panie Gładych!






A propos dobrych zdjęć. To ostatnio furorę zrobiło zdjęcie Richa Lama
/Getty Images
– „Całująca się para”. 



Porównuje się je do takich epokowych zdjęć jak to Roberta Capy:



Czy też do zdjęcia Alberta Eisenstaedta – zrobionego w dniu zakończenia II Wojny Światowej:



I na pierwszy rzut oka tak mogłoby być. Jest tu dramaturgia, historia, ciekawa kompozycja. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, głowy naładowanej informacjami z rewolucyjnej Afryki, wrzącej Grecji czy też Hiszpanii, kazała mi je umiejscowić z którymś z tych niespokojnych państw. To by jeszcze dodatkowo dodało głębi filozoficznej i roli historycznej tego zdjęcia. Mając znamiona ważnego dokumentu, mogłoby stać się epokowym. Niestety opisano historię jego powstania. Prawda okazała się banalna. Zrobione zostało w trakcie jakiejś zadymy policji z kibolami. Dziewczyna skręciła sobie nogę, a chłopak próbował ją w taki uroczy sposób pocieszyć. I tak to słowa całkowicie osłabiły siłę tego zdjęcia.