czwartek, 31 marca 2011

Rada od papieru.

Uwaga, uwaga! Zaczyna się spektakl. Media znalazły pożywkę, a w środowisku wrze. Emocje narastają powoli. Na razie są tylko werbalnie, ale kto wie, może i dojdzie do bardziej dosadnych sytuacji. Rada mędrców miała pierwsze spotkanie. Na razie się obserwowali, ale przyszłość zapowiada się ciekawie.
 Ja przez swoją nieuwagę pominąłem fakt, że ta rada konsultacyjna ma wspierać tworzenie strategii rozwoju kultury na 2020 rok. Co za niedopatrzenie z mojej strony, a to zmienia całkowicie moje podejście do tej sprawy. Jak sobie pomyślałem, że oni mają 9 lat pisać ten dokument i powstanie
z tego wielka księga, na przeczytanie której trzeba będzie poświęcić kolejne 2 lata, to „wymiękłem”.
Za jedenaście lat to ja już będę całkiem „wymięknięty” i myśleć będę raczej jak tu zupę zjeść bez rozlewania, a nie jak się ukulturalniać. Połowa tej rady też będzie mieć takie same problemy jak ja, no chyba że się fitnesują.
Do tego dochodzi jeszcze sprawa kolejnych wyborów. Cóż, przyjdzie nowa władza i papierek wrzuci do kosza. Tak już bywało i tym razem tak będzie. W całej Polsce w koszach leżą takie dokumenty i co pewien czas je się zbiera i robi z nich papier toaletowy. 15 mędrców będzie przez lata pracować
w pocie czoła, żeby wyprodukować papier do dupy.
Dopóki mnie jednak Alzhaimer nie dopadnie, bacznie będę się przyglądał temu spektaklowi, który nam zaserwują szlachetni przedstawiciele środowiska kultury. A będzie się działo zapewne dużo. Już się dzieje. Zaczynają się spory o skład rady, a mędrcy rozpoczęli debatę na ciągle powracający
w Toruniu temat – prowincjonalizmu. Próbowali ustalić jego definicję, ale się nie udało.
Aby i samemu mieć z tego ubaw, będę przyjmował zakłady.
 Jako pierwszego do awanturki typuję pana Żydowicza. I to już niedługo. Będzie taki spektakl typu „zabieram klocki i idę do domu”. Kolejny to Cebo – znudzi go to po trzech spotkaniach albo zapomni o zebraniu. Takie są te moje pierwsze typy.
Cebo już mnie próbował udusić.

środa, 30 marca 2011

Cieszą się pozarządowcy!

Nasze głowy ostatnio się bardzo demokratyzują i to nie te nasze noszone na szyi, tylko te najważniejsze – państwowe i miejskie. Panowie Prezydenci zostali wybrani na swoje stanowiska w demokratycznych wyborach, to i sobie o demokracji przypomnieli.
Pan Prezydent Komorowski zorganizował debatę „ Aktywność obywatelska- szanse i bariery” i obiecał wnieść do sejmu ustawy, które mają „uspołecznić samorządy”. Dzięki nim, my obywatele mamy mieć większy wpływ na decyzje podejmowane w samorządach.
Tymczasem nasz Pan Prezydent Zaleski, nie czekając na wieści z Wiejskiej, postanowił samodzielnie zdemokratyzować Toruń. Co rusz docierają do mnie zaskakujące informacje.  A to, że powołał radę mędrców do nakreślenia strategii kultury i na dodatek zaprosił do niej nie tylko swoich współpracowników, ale też i przedstawicieli innych środowisk. A to z kolei, że od dzisiaj mamy dwie Panie w Urzędzie mające rozmawiać z obywatelami. No łaskawco, wielkie dzięki za to, że my obywatele tego miasta będziemy teraz mogli gębę otworzyć. Jak tylko się dowiem gdzie panie urzędniczki od wsłuchiwania się w głos ludu mają swoje biurka – walę jak w dym. Wszystko im powiem – o psiej kupie, w którą wczoraj wdepnąłem i o tym, że chcąc wyczyścić sobie but bezowocnie poszukiwałem ławki. W końcu przysiadłem na prywatnych schodach do prywatnej kamienicy i tam dokonałem aktu oczyszczenia buta. Zapomniałem, że ulubieniec toruńskich artystów, pan menadżer zlikwidował ławki, bo ludzie na nich siadali. Ma rację. Niech siedzą w domach a nie na ulicach. Powiem o tym, iż zginęły gdzieś liście z drzew i coś trzeba z tym zrobić i o wielu jeszcze innych sprawach. To będą moje najbardziej ulubione Panie na Urzędzie. Pani Małgorzata Skibicka i Magdalena Kamińska.
A jak się pozarządowcy cieszą!


sobota, 26 marca 2011

"Z kobietami"





Fot.Z.Filipiak

Wybrałem się na wernisaż: „Z kobietami” Zbyszka Filipiaka do Kontrapunktu.  Nie lubię chodzić na takie imprezy, bo są nudne i zawsze podają wino i słone paluszki. Gdy byłem młodszy to były moje kolacje. Oj, najadłem się tych paluszków w życiu. Na otwarciu wystawy jednak paluszków nie było, wina także. Sam musiałem sobie piwo kupować  i dobrze, gdyż za winem nie przepadam. Taki cham jestem z ludu. Zdjęcia sobie pooglądałem. Porównałem z żywymi modelkami, bo chyba wszystkie się zjawiły, nawet te, których nie było na zdjęciach. Pogadałem z  dwoma czteroletnimi dziewczynami o życiu i przedszkolnych problemach.  Wykazałem się przy tym wielką odwagą. Bo w dzisiejszych czasach można być łatwo oskarżonym w takiej sytuacji o skłonności pedofilskie.
Zdjęcia to głównie akty. Trudna sprawa. Niedawno zmarły prof. Nowosielski porównywał malowanie kobiecego ciała do krajobrazu pustyni. Trochę światłocienia i same linie. Nie ma na czym skupić uwagi. Jednak, że kobiece ciało bardziej przyciąga wzrok niż morze piachu, to więcej wystawia się aktów w galeriach niż pejzaży z Sahary. Faceci przy zachowaniu pełnego szacunku dla sztuki i tak patrzą na cycki a kobiety oceniają wiek i fryzurę. Szczególnie mocno wychodzi to po paru głębszych, kiedy  intelekt siada a instynkty wychodzą na plan pierwszy. Nagle rozmowy stają się zwierzęco określone. Akt może być sztuką tylko na trzeźwo. I pewnie dlatego nie wpuszczają pijanych do Prado czy Luwru.
Mnie się jednak najbardziej spodobało zdjęcie, na którym nie są widoczne gruczoły mleczne. Intrygujące i pięknie zburzona kompozycja. Niestety udało mi się ukraść tylko takie malutkie zdjęcie. Ale zapraszam do galerii, tam wisi oryginał.
Jedna rzecz mnie tylko zastanawia skąd się bierze obecnie ta moda na zdjęcia a la lata 60-te. Edward Hartwig chyba jednak jeszcze żyje. Oczywiście nie ma w tym nic złego, to był wielki mistrz i inspiruje do dzisiaj. Tylko to nie jest niestety tak, że jak ktoś stosuje stare techniki to automatycznie staje się artystą. Bo tak rozumując można by dojść do wniosku, że najlepiej robić dagerotypy. A to przecież archeologia fotograficzna.
Wystawę jednak polecam, bo to kawał dobrej roboty.

 Fot. E.Hartwig


A dla mnie wernisaż skończył się tak.




czwartek, 24 marca 2011

Zaprosiłem do fotografowania podczas akcji „Das Geburtstagsfoto” piątkę fotografów. Z poprzedniej edycji pozostał Adam Fisz. Znam tego gościa już ponad 25 lat. Jeszcze z czasów warszawskiej szkoły na Spokojnej. Chodziliśmy razem na pobliskie Powązki i tam siadając obok grobu Leopolda Staffa popijaliśmy piwko i dyskutowaliśmy o sztuce. Gdy zamieszkałem w Toruniu zrobiliśmy razem mega wystawę „Nieprzeciętni – Toruń 2000”. Te zdjęcia wiszą w toruńskim wydziale kultury i walają się po piwnicach.
Fot. Adam Fisz



Drugi zaproszony fotograf to Wojtek Szabelski. Oto tekst i zdjęcie jakie  mi podesłał.
"Fotografuje, bo sprawia mi to przyjemność nawet jeśli jest to praca.
Wieloletni fotoreporter PAP związany z Toruniem od dwudziestu lat.
Dziś coraz częściej wracam do korzeni, fotografii portretowej, ilustracyjnej, pejzażu.
Prawdziwa fotografia prasowa dziś juz prawie nie istnieje.
Rządza "komórki" i amatorszczyzna.
Pstrykać każdy może, raz lepiej ...
Jestem członkiem ZPAF, choć toruńsko-bydgoski okręg związku wchłania jakąś czarna dziura.
To tak, żeby było bardziej astronomicznie, jak to w Toruniu."
Fot. Wojtek Szabelski/ http://freepress.pl/



 Mnie Wojtek zachwycił  reportażem  z Edynburga. Obfotografował tam Teatr Wiczy.

Trzeci , to Marek Szczepański, współwłaściciel Kontrapunktu. Miejsca w którym odbędzie się fotografowanie. Nic nie napiszę o nim gdyż dał mi tekst na pomiętej kartce, kulfonami coś napisane a zdjęcia nie ma czasu podesłać.

Będą jeszcze dwie Panie. Pierwsza Anna Wojciulewicz tak napisała –
 „Ania Wojciulewicz, urodziłam się w 1986 roku, do Torunia przyjechałam siedem lat temu i zakochałam się w tym mieście od pierwszego wejrzenia. Nie jestem dyplomowanym fotografem, choć żyję z fotografii. Jestem samoukiem, upartym i ciekawskim, który z pasji zrobił swój zawód. Prowadzę studio fotograficzne, pracuje na sprzęcie Canona. Fotografia jest najważniejszą częścią mojego życia. Zdjęcia robię zawsze i wszędzie, staram się dostrzegać niezwykłość ogółu i szczegółu. Lubię, gdy ludzie patrzą na świat moimi oczami. Lubię chodzić, choć czasem trzeba posiedzieć - gdy już obrazy wyjdą z aparatu. Wykonuję głównie zdjęcia reporterskie, współpracując z lokalnymi mediami, weekendy poświęcam fotografii ślubnej. Fascynuje mnie fotografowanie kobiet, kocham blondynki i co dzień szukam nowej Marilyn Monroe.”
Ania fotografuje dużo podczas koncertów i jak zauważyłem  dyryguje tam wszystkimi fotografami.
 A jest blondynką. 

Fot.Anna Wojciulewicz


Druga Pani to Małgorzata Replińska i jej króciutki tekst –
Nazywam się Małgorzata Replińska i mam 25 lat. Od kilku lat pasjonuje się fotografią i staram się pisać światłem w taki sposób, by chwytać to, co zdaje się być nieuchwytne.”
Głębokie. I chyba taka właśnie jest. Stoi sobie cichutko z boczku i fotografuje, z dobrym skutkiem.



 I jeszcze ja zostałem - sprawca całego zamieszania


Zapraszam 10 kwietnia.



środa, 23 marca 2011

Das Geburtstagsfoto



Zbliża się kwietniowa rocznica i to nie chodzi mi o tę związaną z katastrofą smoleńską nasyconą cierpieniem, smutkiem oraz polityczną walką. Mam na myśli inną bardziej radosną, wychwalającą cud życia- moje urodziny. Tak wypada, że te dwa święta pokrywają się. O jednym od miesięcy mówi cała Polska. Zbijają już krzyże, świeczkowe fabryki pracują pełną parą a politycy ustalają składy delegacji. O tej drugiej rocznicy nikt na razie nic nie mówi, tortów nie pieką, nie opakowują drogich prezentów w kolorowy papier.

Przed laty już mi zabrali jedno osobiste święto – imieniny. Zrobili w tym dniu Święto Niepodległości a teraz chcą mi zabrać urodziny. Nie dam się. Wbrew zdrowemu rozsądkowi i płaczom, lamentom żałobników uczczę chwilę własnych narodzin. Moment także okraszony bólem i płaczem noworodka, który w pierwszych sekundach życia dostał w dupę od lekarza. I do dzisiaj dostaje tyle tylko, że nie od medyków.
10 kwietnia po raz drugi organizuję Das Geburtstagsfoto. To akcja fotograficzna, na którą zapraszam mieszkańców Torunia. Już raz coś takiego zrobiłem. To było trzy lata temu w Teatrze Wiczy. Kilku zaprzyjaźnionych fotografów przez 12 godzin na zmiany portretowało chętnych obywateli miasta. Od dzieci po seniorów, grubych i chudych, pięknych i brzydkich. Zrobiliśmy prawie 80 portretów. Po tygodniu zawisły one na chwilowej wystawie, po czym zabrane zostały przez właścicieli sfotografowanych facjat.
W tym roku powtórzymy tę akcję. W Kontrapunkcie – nowo otwartej klubokawiarni. Niedziela, od 10 do 22. Dwa zaimprowizowane studia, 6 talentów fotografii i muzyka, zabawa.
Tak to wyglądało trzy lata temu.