Do wszystkich utyskiwań, jakie padają na Toruńską Agendę
Kultury dołożę też i swoje ecie-pecie. O rzesz wy, urzędasy wy jedne. Jak tak można?!
To skandal, aby w sobotę wieczorem nie można było zaparkować samochodu w
promieniu kilometra od Starego Miasta. A tak było. Wyjechałem z domu
nieświadomy tego, co się dzieje i zaparkować musiałem dalej aniżeli mieszkam.
Mogłem oczywiście na piechotkę, przez park, byłoby szybciej, ale w ciemnych
chaszczach gwałcą, to nie ma co losu kusić. W mieście tłumy. Ulice wyglądały
jak w Madrycie nocą. Dziadek z Babcią zaiwaniają ciągnąc za sobą gromadkę
wnucząt, Matki z wózkami, młodzi, starzy i nijacy, a wszyscy podążali na Skyway.
Nie ma w Toruniu innej takiej imprezy, która wyciągnęłaby spomiędzy paczki
chipsów i telewizora w sobotni wieczór tylu styranych życiem Polaków. A i
turystów było wielu. A sam festiwal? No cóż, to święto światła i tylko światła.
Zabawa złudzeniami, efektami i animacjami a ci, co czytują „Ulissesa” powinni
tym razem kupić sobie chipsy i pozostać w domu razem z tymi artystami, co tak
wydumali swoje prace, że nawet opisy w Skywayowej gazetce niczego mi nie
rozświetliły. Bo trzeba przejść przez Joyce’a, aby zrozumieć takie zdanie:
„Sceniczne interfejsy ciemności i światła, przestrzeni i powierzchni, koloru i
materiału widoczne są w poezji, matematyce i fizyce w ciągłej metamorfozie oraz
w spadających gwiazdach znajdujących się w zasięgu naszych rąk…” Ale ściema.
Egzaltacja par excellence. A przecież 60% Polaków uważa, że słońce emituje
tylko białe światło, więc, z czym do ludu.
Wszystkim
malkontentom atakującym toruński TAK, powiem tak – ręce precz od TAK, bo jak za
takie marne pieniądze potrafią zrobić aż tak, to ja jestem na tak. Festiwal
Światła to nie jest zresztą jedyna rzecz, za, którą mogę ich pochwalić. Wielce
mi pomogli przy produkcji „Panoptikonu”. To była jedyna instytucja, która
zadziałała w pełni odpowiedzialnie. Bardzo sprawnie i bez problemów. To jednak
historia na oddzielny post.
PS.
Zastanawiam się czy inna miejska instytucja, ta od świateł ale drogowych też
brała udział w Festiwalu? Wyłączyli sygnalizację
czym przyczynili się do wielu interaktywnych zdarzeń pieszo-samochodowych.
Tylko nic nie ma o nich w programie.
Otóż TAK dla SKYWAY. To znakomite wydarzenie dla Torunia.
OdpowiedzUsuńTakże TAK dla organizacji imprezy, której nie można mieć nic do zarzucenia. Wręcz należą się wyrazy uznania.
Ale również TAK dla pomysłodawczyni wydarzenia Olgi Marcinkiewicz, o której niestety się nie wspomina. To aby być sprawiedliwym, bo nic nie pojawi się znikąd. Byłem przy organizacji na pierwszym Skyway'u, Pamiętam te szamotanie się z niewiadomymi - "a jak ustawić stelaż", "a jakie na to trzeba zgody mieć", "a skąd prąd brać". To wszystko odkryła ekipa kierowana przez Olgę. Kolejne lata to tylko wdrażanie gotowych rozwiązań, niewątpliwe ich ustabilizowanie i większy rozmach. Idea rozwija się i oby tak dalej. Ale trzeba, po prostu trzeba pamiętać o twórcach idei. Marcinkiewicz jest nieco "mniej operatywna" od niektórych :), nie próbowała nigdy opatentować nazwy Skyway z szacunku dla zasad.
Pierwsza edycja kosztowała wiele nerwów, konfliktów, wzajemnej złości i zapewne ona była początkiem końca zarządzania ESK2016 przez Olgę Marcinkiewicz. Sam byłem wściekły. Ale dziś widzę, że ta osądzana od czci i waru Olga Marcinkiewicz zostawiła Toruniowi wielkie dziedzictwo. I to trzeba z szacunku podkreślić. TAK będący kontynuacją ESK dobrze tę tradycję kontynuuje. To też trzeba z szacunku dla pracy podkreślić.
Na koniec łyżka dziegdziu. Marcinie Marcin Gładych - Skyway nie jest robiony za "marne pieniądze" jak piszesz na blogu. Ten festiwal ma budżet największy ze wszystkich imprez w Toruniu poza budową mostu i Grand Prix na żużlu oraz odpowiednią do jego produkcji infrastrukturę urzędową. Wygląda na to, że inaczej nie dałoby się go produkować, ale na pewno nie operuje "marnymi pieniędzmi".
W każdym razie gratuluję organizacji TAK, pomysłów programowych Mario Caeiro (to on tu sciągnął te wszystkie błyskotki!) i idei Oldze Marcinkieiwcz. OK?
Nic nie wiem o Pani Marcinkiewicz, możliwe że tak było.Kulisy mnie jednak nie interesują.Jest mi całkowicie obojętne czy sznurkiem wiązali czy spawali i kto to robił. A pieniądze i tak marne.
OdpowiedzUsuńUUuu zaczyna się wystawianie laurki, trzeba sie odwdzięczyć za kaskę na film. Piękne, podręcznikowe smarowanie pt."Jestem jak chorogiewka, gdzie zawieje, tam podążam", a może gdzie kasa tam i ja?! retorycznie pytam. Srajłej to zabawa dla plebsu, poziom imprezy przypomina dancing w ciechocinku. I nie pierdolcie inaczej, bo co wy kurwa o sztuce wizualniej wiecie. Trochę poświecić światłem i już radocha. Takie imprezy jak Srajłej są tysiące. Szkoda, tylko, że to żadnego przesłania nie ma, tylko marne wizualne rzygi na poziomie adopcji Światowej z lat 90-tych. W chój fajne dla babci, dziadka, wnuków i nawet Pani z Biedroniki, ów inaczej niż czołówka z klanu. Ale do kogo ja tu piszę, ze sowim poziomem wrażliwości artystycznej tego nigdy nie zrozumiecie. Ale propaganda zacna, zapisuje do notesu, kolejną laurkę tego Pana, kiedyś przypomne to wszystko, oj przypomne :)
OdpowiedzUsuńJeszcze małe sprostowanie do propagandy tego Pana, na Srajłej poszło wchój NASZEJ kasy i nie mowa tu o setkach tysięcy, a milionach. Za taką kase takie żenua, odpowiedzie sobie sami.
OdpowiedzUsuńZałożyłeś mi UB-ecką teczkę operacyjną?Bravo!! Opisz jak wyglądają dancingi w Ciechocinku.Nigdy tam nie byłem, to może jak zdobędę kasę to pojedziemy razem się zabawić.
OdpowiedzUsuń