poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Prawie,prawie a wygrałem



Fot.Anna Wojciulewicz

Zaczęło się od zwykłego zakładu. Gadka szmatka, rąsia rąsia i przecięte. 100 laików pod dowolnie wybranym przeze mnie zdjęciem a zamieszczonym na facebooku. Po co? Nie wiem. Zakłady mają często to do siebie, iż nie muszą być sensowne. Trzy dni i żadnych ogłoszeń, wydarzeń i budowania piramidy. Tylko ręczna robota, pierwotne działania. 100 to jednak na mnie dużo. Co innego, gdybym tak miał chociaż miseczkę nr.4, włos bujny po pas i rzęsy czterokrotnie wydłużone. Ale nie mam, mam tylko gębę siekniętą upływem czasu, włos sporadyczny i krótki a klatę płaską jak pas startowy na lotnisku w Modlinie. Czyli odpada. Można by zaszokować, gołą dupę pokazać albo zdjęcie rentgenowskie swoich płuc. Niestety, nie posiadam takich fotek. Zamieszczenie mojej podobizny z napisem „Wyszedł z domu i nie wrócił. Ktokolwiek wie” nie wchodziło w rachubę, bo to jednak ogłoszenie. W serialu żadnym nie występowałem, w kółko na motorku nie jeżdżę, ani nawet nie gram chociażby na bębenku. Fanów nie mam, to co zrobić? Przyszło mi osobiste prośby słać do każdego, kto tylko zieloną kropkę zapali. I się udało.
Stówka była na dwa dni przed czasem. Zakład wygrany. A ile w tym czasie ożywionych kontaktów, niespodziewanych rzeczy się wydarzyło. No prawie się wydarzyło. Kilkoro współpracowników do kolejnych filmów się znalazło. Prawie, bo trzeba się jeszcze bliżej poznać i myśl artystyczną wymienić. Sprzedałem kilkanaście płyt z Panoptikonem. Prawie, bo filmu jeszcze nie ma na płycie. Ciekawą projekcję, plenerową filmu, na rampie kolejowej uzgodniłem. Prawie, bo jeszcze trzeba to zorganizować. Z największym toruńskim opozycjonistą założyłem komitet wyborczy. Prawie, bo jeszcze nie za bardzo wiadomo jaki i o jakie wybory chodzi. I wiele jeszcze różnych takich „prawie”. Największe jednak „PRAWIE” to takie, że prawie artystą się stałem, prawie sztukę uprawiałem i performance zrobiłem. Gdybym nie dla skrzynki piwa całą tę akcję rozbujał, ale jakąś ideę delikatnie musnął i w realu na ulicy, między ludźmi w interakcję wszedł, to by było coś. A tak, to tylko fejsowym performerem zostałem w społeczeństwie zielonokropkowców.
A gdyby jednak miało chodzić o sztukę to dał bym to zdjęcie, które jest doskonałe. Wspaniały, dynamiczny, żywy portret społeczny. Jeżeli zgadzacie się ze mną to oczywiście lajkujcie.

1 komentarz: