niedziela, 12 czerwca 2011

Koncert Iron Maiden



Cudem, ale przeżyłem koncert. To był w zasadzie festiwal. Sonisphere Festiwal. Kapel było kilka. Mastodon, Motorhead i Iron Maiden. Miałem zamiar dzięki zainteresowaniom syna odmłodzić się trochę. Poczuć powiew wspomnień z okresu, gdy sam szalałem na koncertach. Były to głównie koncerty jazzowe, ale i rockowe się zdarzały. Wprawdzie kapele były polskie, bo nikt nie chciał przyjeżdżać do PRL-u, a ich poziom odbiegał trochę od wielkich tego świata, to jednak nikomu to nie przeszkadzało. Z jazzem było inaczej. Cała czołówka światowa pojawiała się systematycznie na Jazz Jamboree: Miles Davis, Keith Jarrett i wielu innych.
A rock to rock. Wyrosłem już z tego. A oni nie. Nowe pokolenie fascynuje się ich muzyką, a dziadki grają tak samo jak grali 30 lat temu. Tylko trochę nowego sprzętu sobie kupili i inaczej wyglądają koncerty. Musiałem przechodzić przez trzy bramki jak na lotnisku. Wprawdzie nas niezbyt dokładnie przetrzepali, ale jednak to głupie, aby jakiś wyrostek grzebał mi w torbie. Do tego wprowadzili takie obostrzenia, jakbym szedł na spotkanie z Obamą. Niczego nie można było mieć ze sobą. Aparatu z wymiennymi obiektywami, picia, parasoli itp. Ochrona była jednak nieskuteczna, bo chlanie wódy było na potęgę. Jedni upajali się alkoholem, inni muzyką a nasza rodzinka w samym środku tego szaleństwa. Wraz z żoneczką robiliśmy za tarczę naszego syna. Jak małolaty na około zaczęły skakać, to ciągle na nas wpadali. Mam całe boki posiniaczone. Stopy podeptane i na dodatek przez dwa dni nic nie słyszałem. Do tego jeszcze zmarzłem. I jak tu w takich warunkach można się było odmłodzić. SPA to na pewno nie było. Czego się jednak nie robi dla syna. Radość, jaką odczuwał zrekompensowała wszystkie niedogodności. Na wszelki wypadek jednak na następny koncert wynajmę mu zawodowych ochroniarzy.

1 komentarz:

  1. Obrzydliwe narzekanie, typowa polska mentalność jest straszna...

    OdpowiedzUsuń