Wybrałem się w piątek na Wolny Rynek Poetycki do Artusa. Podnosiłem frekwencję, chociaż nie musiałem, bo ludzi sporo. Zaproszony zostałem na tę imprezę przez samego jej stwórcę. Twórcę tej imprezy – Grzegorza Giedrysa. W wolne dni gdzieś tak pod wieczór, ten znany w Toruniu dziennikarz –malkontent bywa poetą. A jako że ciężko coś z tymi wierszami zrobić w dzisiejszym niedojrzałym świecie, to Pan Poeta wymyślił sobie z innymi Poetami wspólne kółko zainteresowań. I może bym sobie poużywał na nich, gdyby nie to, że tam byłem, widziałem i słyszałem. Towarzystwo wielopokoleniowe z lekką przewagą młodych dziewczyn autentycznie zaangażowanych. Błysk w oku, lekkie drżenie rąk i suną delikatnie nad ziemią. Czytają swoje wiersze łamiącym się głosem, peszą się słysząc oklaski i wszyscy bez wyjątku, co chwilę przepraszają. Za to, że napisali, za to, że czytają ,że za długo, że za krótko itd.
A sama poezja? Nie mi oceniać, gdyż mam uczniowski stosunek do wierszy. Lubię te wiersze, których nie muszę się nauczyć na pamięć. Tych wysłuchanych w Artusie nie muszę wkuwać, także mi się podobało.
Na zakończenie Bikini. Podobno pracują nad nową płytą. Czas najwyższy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz