Zawitały w Toruniu niedawno dwa stare dokumenty. Przywieziono je w pełnej eskorcie z Państwowego Archiwum w Warszawie do Muzeum Okręgowego w toruńskim Ratuszu. To traktaty pokojowe zawarte z Zakonem Krzyżackim a królem Polski, w 1411 i 1466. Pokuj toruński, pierwszy i drugi. Pomyślałem sobie, że miło będzie obejrzeć coś starszego od siebie . Tyle lat minęło od ich spisania , zostały z tych dokumentów już tylko wyblakłe strzępy. Wojny, powodzie, pożary odcisnęły swoje piętno.
I tu się pomyliłem. Wyglądają jakby były wczoraj sporządzone. A ja? Dużo gorzej wyglądam a przeżyłem tylko jedną wojnę. Taką na niby wojnę – stan wojenny i ani jednego pożaru, żadnej powodzi. Mało tego, ja się jeszcze od 30 lat konserwuję. Papierosami, glutaminianem sodu ,kwasem benzoesowym , polopiryną, kremem Nivea i programami typu „IDOL”. Efekty mam mizerne w porównaniu do tego co widziałem w ratuszowej gablocie. 600 lat nie mam szansy przetrwać.
Już chciałem się pożegnać definitywnie z myślą o własnej gablocie w muzeum, aż natrafiłem w sąsiedniej sali na wystawę pt” Od Parku Cegielnia do Klubu Azyl, czyli jak się bawił Toruń”. Tam wśród licznych eksponatów znalazłem trampki. Miałem takie same, grałem w nich w koszykówkę. A może to są te same, bo dawno temu moje zostały skradzione( a może sam je zgubiłem). To jest możliwe. To nic mam jeszcze kilka osobistych przedmiotów już uznawanych za muzealne. Gablotka się jednak uzbiera.
Znaczek z mojej ……..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz