czwartek, 21 kwietnia 2011

Partycypator

Pojawiło się w naszym języku nowe pojęcie - Partycypator. Miałem duże trudności w wyjaśnieniu tego pojęcia. Pan Word konsekwentnie podkreśla to słowo na czerwono, ale gdyby nie był tylko programem komputerowym a bardziej myślącym tworem, to podkreślałby je na zielono lub nawet brał je w zieloną ramkę w kwiatki. To słowo wprowadził do słownika pojęć coraz częściej używanych toruński ekolog zielono-czerwony Piotr Wielgus z Pracowni Zrównoważonego Rozwoju. Pochodzi od słowa „partycypacja” - (łac. participatio) branie w czymś udziału; uczestnictwo, udział. Wprawdzie poprawniej byłoby  partycypant, ale to już istnieje i niekoniecznie o to chodzi. Jest jeszcze Partycypator – superbohater warszawski. W stolicy to jest osoba i to na dodatek „super”. Jakby tam mogło coś nie być – super, naj , jedyne itp. W Toruniu to pojęcie nie jest jednak personifikacją, tylko oznacza program konsultacji społecznych i to przeprowadzanych przed a nie po.
Przed opracowaniem programu zagospodarowania lasku na Rubinkowie rozmawiano z mieszkańcami tej dzielnicy. Ich pomysły i życzenia w dużym stopniu wpłynęły na plany zagospodarowania tego terenu. Podobnie dzieje się teraz z parkiem na Bydgoskim Przedmieściu. Prawie rok trwały te konsultacje, przeprowadzono ankiety, debatowano na spotkaniach i nawet chodzili z buta po parku z notatnikami w ręku. Została później wyłoniona grupa ludzi i urzędników, która to przemieliła we własnym gronie, a następnie zrobiła coś co jest niewykonalne np. w środowisku kultury: „doszła do wniosku”. Powstał konkretny dokument uwzględniający wolę ludu. Urzędnicy potrafili słuchać, a mieszkańcy odkryli w przedstawicielach władzy cechy ludzkie. Po ponad dwudziestu latach demokracji odkrycie zależności między obywatelami a władzą stało się faktem.
 Wygląda na to, że nasz Pan Prezydent zachorował na Demokrację. Coraz więcej symptomów tej choroby ostatnio u niego zauważam. I już tylko jeden urzędnik, ulubieniec toruńskich artystów pozostał niezarażony. To może to tak zostawmy. Relikt przeszłości. Konserwator zabytków wpisze go na listę obiektów chronionych. Będą przyjeżdżały wycieczki z całej Europy oglądać ostatniego niedemokratycznego przedstawiciela władzy – Pana Menadżera. Będzie im opowiadał, jak decyduje, kto może siadać na miejskich ławkach, jak storpedować inicjatywę zbierania kluczy na makietę itp.
Wracając jednak do parku. Nie znam konkretnych pomysłów mieszkańców, jakie zostaną wykorzystane przy zagospodarowywaniu tego terenu, ale wiem jedno: to ludzie korzystający z niego wiedzą najlepiej, co trzeba zrobić. Nie konsultowano zagospodarowania terenu po byłym cmentarzu żydowskim, a projektant prawdopodobnie nawet nie odwiedził tego miejsca. I wyszło to, co wyszło. Wyrzucono kupę kasy w błoto. Wytyczono nowe alejki nieuwzględniające ludzkich przyzwyczajeń. Nikt po nich nie chodzi. A stare szlaki zostały na nowo wydeptane. Zasadzono wielkie ilości krzewów. Połowa w miejscach gdzie było wiadomo, że nie przetrwają. I nie przetrwały. A okoliczni mieszkańcy nadal tam wyprowadzają swoje aryjskie psy, które wypróżniają się na ludzkie szczątki. Na szczęście nie ma już żydowskich psów, które mogłyby robić to samo na usytuowanym tuż obok katolickim cmentarzu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz